Tears For Fears – jeden z nielicznych pop klawiszowych zespołów lat osiemdziesiątych, którego muzyka przetrwała próbę czasu. Brytyjska formacja stworzona przez dwóch przyjaciół – Rolanda Orzabala i Curtisa Smitha, która prócz zgrabnego popu, łączy w swojej muzyce jazz, fusion i chyba najważniejszy element – wyraźne wpływy zespołu The Beatles. Sama nazwa TFF także luźno nawiązuje do „Żuków”, Orzabal zapożyczył ją bowiem z terminologii psychologa Arthura Janova, który leczył samego Johnna Lennona (metoda leczenia zwana Primal Therapy, polegała na wydobywaniu z głębin umysłu pacjenta strachów z przeszłości i zwykle kończyła się spontanicznymi wybuchami płaczu). TFF przetrwało lata 80 i 90te, sprzedając ponad 20 milionów płyt, później grupa rozpadła się, nie dając fanom nadziei na powrót. Tym większą niespodzianką okazał się album duetu nagrany w roku 2000, a finalnie wydany w 2004 – Everybody Loves The Happy Ending – bajkowa, nastrojowa i bardzo melodyjna historia przemijania i zbliżania się do śmierci, przy której życie wygląda, jak cyrk. Właśnie tę płytę przywiozłem Wam z urlopu. Wykopaną przypadkiem, na stoisku Taniej Książki (sic!). Muzykolog poleca Wam dwie piosenki, pierwszą z ostatniej płyty Tearsów i drugą – klasyk, w którym na perkusji gra sam Phil Collins, a wokalnie Orzabala wspomaga Oleta Adams, której Roland przez lata pomagał w karierze... Posłuchajcie.
Piosenkę "Woman In Chains" interpretuje Xavier Naidoo
Oryginalna wersja "Woman In Chains" z roku 92...
poniedziałek, 10 sierpnia 2009
Muzykolog poleca po urlopie... Tears For Fears...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz